Oczywiście, nie należy tracić nadziei. Po zimie na ogół przychodzi wiosna i lato, a już Kohelet zauważył, że „Nic nie masz nowego pod słońcem: i nie może nikt mówić: Oto to jest nowe; już bowiem uprzedziło w wiekach, które były przed nami.” (Ekklesiastes I, 10).
No, i mamy przecież „dobrą zmianę”!
Efekty czyli skutki...
Toczący się i nas proces uwiądu zawodu architekta, skutkuje coraz większą liczbą spraw wpływających do rzeczników odpowiedzialności zawodowej naszej Izby. Jak wiadomo, postępowania przez nich prowadzone dotyczą naruszenia Zasad Etyki Zawodowej Architektów (postępowania dyscyplinarne), oraz naruszeń obowiązujących przepisów Prawa budowlanego (postępowania w trybie odpowiedzialności zawodowej).
Z upływem czasu statystyka tych różnych, co do przyczyn, postępowań rozkłada się mniej więcej po równo. Przy czym analiza postępowań w trybie odpowiedzialności zawodowej jednoznacznie wskazuje, że ich przyczyną nie jest bynajmniej nieznajomość obowiązujących przepisów, ale chęć realizacji własnego interesu, niestety mającego swe źródła nie w zamiarze wyrażenia swojej twórczej osobowości, a najzwyczajniej w pragnieniu dogodzenia egoistycznym zamiarom klienta, co przekłada się na wymierną korzyść architekta. Ba, pokusiłbym się o stwierdzenie, że przypadki te pokazują, jak dobrze poruszamy się w gąszczu przepisów, umiejętnie próbując je naginać, nie licząc się przy tym z interesem społecznym, ochroną krajobrazu niszczonego na wieki i temu podobnych, czyli tych wartości, których powinniśmy strzec.
W postępowaniach dyscyplinarnych dotyczących relacji pomiędzy architektami prawie wszystkie sprawy dotyczą naruszania, czy wręcz okradania z praw autorskich innych architektów, pozbawiania w nieuczciwy sposób kolegów zleceń, wykorzystywania architektów nie posiadających uprawnień, czyli przede wszystkim młodzieży nienależącej do Izby, tak pod względem współautorstwa, jak i finansowo. Zdarzają się podejrzenia nieuczciwych ocen konkursowych, a nawet ustawionych konkursów.
Z kolei nasi klienci występują najczęściej z zarzutami o braku satysfakcji z otrzymanych projektów, co ma usprawiedliwiać żądania zwrotu pieniędzy od architekta, lub niedopłacania za wykonana pracę. Akurat w tych przypadkach klienci wykazują się zdumiewająca wyobraźnią. Nie należy do mnie, z oczywistych względów, opisywanie szczegółowych przypadków, ale czegoż to ludzie nie wymyślą. A to molestowanie małżonek w ciąży za pomocą faktur, a to sporządzanie planów zagospodarowania terenu, czy projektów budynków, wprowadzających ich użytkowników (w podawanych jako przykłady podobnych obiektach znanych Klientowi) w stan permanentnej depresji skutkującej masowymi zgonami, nawet uwiedzeniem architekta przez (oczywiście, pozbawioną ogłady i urody) sąsiadkę, w wyniku czego powstały budynek zacienia posesję skarżącego. Zdarzyły się nawet przypadki zarzutów kierowania się przez architekta względami religijnymi, a nawet rasowymi.
Generalnie, architekt jest odpowiedzialny za wszystko: hałaśliwe sąsiedztwo, pijanego traktorzystę dowożącego materiały na budowę, nieodpowiedzialnych majstrów, znikającego kierownika budowy, przyczynę rozwodu itp. Często zarzuty stawiane architektowi świadczą o poważnych zaburzeniach psychicznych (dotyczy to także relacji pomiędzy architektami), niestety rzecznicy Izby nie są wyposażeni w kompetencję pozwalającą kierować takie osoby na badania psychiatryczne w zamkniętych zakładach opieki zdrowotnej.
(...)
To nie jest pełna treść artykułu. Jak przeczytać całość? Patrz poniżej.
|
|